czwartek, 6 grudnia 2012

...rozdział specjalny



Blond włosa dziewczyna siedziała w ciemnym pomieszczeniu i rozglądała się dookoła. Przed nią, na wysokich krzesłach, siedziało kilku wyrośniętych mężczyzn. Jeden z nich, największy i nagroźniejszy, czytał jakiś list i patrzył na zdjęcia. Jego mina wyrażała obojętność. Pozostali, ci którzy siedzieli po jego bokach, obserwowali dziewczynę, która wyglądała jakby chciała stamtąd uciec.
- Jesteś pewna? – po kilku minutach przemówił człowiek, który wyglądał jak „guru”.
- Tak, panie. – szepnęła dziewczyna i pochyliła głowę. – Nie ma tutaj mowy o żadnej pomyłce. Jestem z nimi w ciągłym kontakcie, wiem co się u nich dzieje. Zresztą, zdjęcia mówią same za siebie.
- Co według Ciebie powinienem teraz zrobić?
- Co Pan uważa za słuszne. – jej czerwone oczy lśniły strachem. Powoli zaczynała żałować, że tam poszła.
„Moja dusza spłonie w piekle, o ile w ogóle mam duszę.” – pomyślała w pewnym momencie.
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie. – wypowiedź olbrzyma brzmiała jak warknięcie zdenerwowanego psa. Dziewczyna zamknęła oczy i przełknęła ślinę.
- Płaci im pan za to, żeby tego nie robili. Nie powinni mieć z nami żadnego kontaktu, powinni zabić swoje dzieci.
- Nie zależy Ci na nich? – zapytał jeden ze sługusów.
               Zdziwiona, przeniosła na niego wzrok. I wtedy zamarła. Carlo. Przed oczami stanęła jej walka, której świadkiem była kilkanaście lat temu. Jej narzeczony wilkołak i jej kochanek wampir. Carlo wtedy walczył do upadłego.
- Carlo? – szepnęła. – Co Ty tutaj robisz? Jak się tutaj znalazłeś?
- To chyba nie Twoja sprawa. – chłopak odpowiedział opryskliwie. – To my zadajemy pytania, ty na nie odpowiadasz.
- Zależy mi na nich, ale uważam, że lepiej dla wszystkich jeśli się ich pozbędziecie.
- Narazili Ci się czymś? – zapytał Carlo.
- Nie, ale…
- Więc o co chodzi?
- Dlacz…
- To ja zadaję pytania! – chłopak wstał i podszedł do niej. Kucnął naprzeciwko krzesła, na którym siedziała i popatrzył jej w oczy. – Zmieniłaś się. Kiedyś walczyłabyś o tych ludzi, nie dałabyś im umrzeć. Dałabyś im szansę, ryzykując własne życie. Teraz robisz zupełnie na odwrót. Czy tak żyje Ci się lepiej?
- Carlo, ja…
- Milcz. – wrócił na swoje miejsce i zamknął oczy. Wyraźnie było widać, że jest zdenerwowany. Wśród reszty sługusów nastąpiło poruszenie, a do uszu dziewczyny dobiegło kilka zdań: „Nigdy się tak nie zachowywał”, „Zawsze bronił świadków”, „Nigdy nie zwracał się tak do kobiet”.
„Ale żadna kobieta nie zraniła go tak, jak ja.” – pomyślała.
- Masz dwa wyjścia. Albo już do końca swojego i ich życia będziesz donosić na nich… Albo umrzesz. – guru nie wyglądał na człowieka dowcipnego. Mówił jak najbardziej na poważnie.
- Nie zmieniłam zdania, nadal chcę działać przeciwko nim.

               Dwie małe dziewczynki bawiły się w ogródku, jedna z nich gryzła kobietę, wyglądającą na ich matkę, w nogę. Przez drzwi od tarasu weszła piękna, blond włosa dziewczyna. Dziewczynka, która robiła zamek z piasku, gwałtownie się odwróciła.
- Oo, popaćcie! Wlóciła juź ciocia…
- AU! Rose, kochanie, nie rób tak. – wypowiedź jednej z dziewczynek przerwał donośny dźwięk kobiety, która nagle wstała i przytuliła przybysza. – Miło Cię znowu widzieć, wszyscy tęskniliśmy.
- Ja też tęskniłam. I przywiozłam ze sobą niemiłe wieści. Rada chce wam złożyć wizytę w najbliższym tygodniu.
               Kobieta skinęła głową, wyciągnęła telefon i odeszła kawałek dalej. W tym czasie dziewczyna wzięła na rączki Rose.
- Przepraszam mała. – szepnęła. – Może mnie zrozumiesz, kiedy się dowiesz.
- No jestem. – wyglądała na zdenerwowaną. – Vera, kochanie, chodź do mamusi. Musimy odwiedzić babcię. – popatrzyła na dziewczynę. – Możesz mi dać Rose. Igor będzie za godzinę, poczekaj na niego. A my już jedziemy. Do zobaczenia.

Brak komentarzy: