poniedziałek, 22 października 2012

...2


- I twierdzisz, że ta Twoja cała Caterina zupełnie zmieni mi stajl? – zapytałam i spojrzałam na Lorę.
               Nadal nie potrafiłam zrozumieć jak to możliwe, że ona, ten ideał o rok starszy ode mnie, prawdziwa gwiazda szkoły – taka, jakie są w większości amerykańskich filmów, za którą ogląda się każdy chłopak w szkole, która ma przepiękny i powalający na kolana uśmiech - się ze mną zaprzyjaźnił. Nie mieściło mi się to w głowie.
               Gdy patrzyłam na jej idealny kształt twarzy, piękne i długie blond włosy i umięśnione ciało(co było dość dziwne w przypadku 17-letniej dziewczyny) byłam po prostu zazdrosna. Dopóki ona nie pojawiła się w mojej szkole to ja byłam tą najlepszą. Jednak nie miałam jej tego za złe. Niby znałyśmy się dopiero tydzień, ale mimo wszystko wniosła w moje życie wiele nowego. Pokazała mi w jaki sposób można przerobić znoszone ubrania, jaka muzyka jest naprawdę fajna i że ciekawe książki to nie tylko lektury. Na przykład zainteresowała mnie tym całym Zmierzchem, którym teraz wszyscy się podniecają i Pamiętnikami Wampirów(nie powiem, trzeba przyznać, że obsada w filmie to jest niezła).
               Nigdy nie przepadałam za tematyką wampirów, a teraz jak już dowiedziałam się co nieco o krwiopijcach to czasem podśmiewałam się, że moja nowa przyjaciółka jest jednym z nich. Połowa cech do niej pasowała i gdyby nie to, że wampiry po prostu nie istnieją, to ze strachu że naprawdę jest jednym z nich, przestałabym z nią rozmawiać.
               Właśnie jechałyśmy do jakiejś Cateriny, niby najlepszej stylistki w kraju(osobiście nigdy o niej nie słyszałam, ale to się bierze zapewne stąd, że nigdy nie interesowała mnie moda), która miała mi zmienić styl na bardziej gwiazdorski. Zawsze marzyłam o tym, żeby stać się kimś sławnym, kimś kogo młodzież by podziwiała. A Lora ciągle twierdzi, że mam do tego ogromny potencjał. Dlatego też spakowałam najważniejsze rzeczy – tak jak mi doradziła dziewczyna i wyruszyłyśmy. Miałyśmy spędzić tam jakieś 2-3 dni.
- Tak szczerze to nie.
Zmarszczyłam brwi i przekrzywiłam głowę. Przy swoich przemyśleniach zdążyłam zapomnieć o pytaniu, które jej zadałam i nie do końca rozumiałam o co chodzi. Dziewczyna zaśmiała się pod nosem i zjechała na pobocze. Ona to dopiero potrafiła zadziwić człowieka!
- Nie jedziemy do żadnej Cateriny. Caterina nie istnieje. Nie ma kogoś takiego. – popatrzyła na mnie, sądząc chyba że zaraz wybuchnę. Niestety, byłam osobą aż zanadto cierpliwą i opanowaną, dlatego czekałam aż dokończy(mimo tego, że ciekawość mnie zżerała i nie byłam pewna czy się bać, czy co). – Jesteś w ogromnym niebezpieczeństwie. Nie pojawiłam się we Florencji bez powodu. Przeprowadziłam się tutaj, aby Cię chronić.
- Chronić? – zaśmiałam się. – Dobra, zmieńmy temat, bo nie śmieszy mnie to. Coś dzisiaj suszysz. Dokąd jedziemy?
- Vera, to nie są żarty. – Lora wbiła we mnie ten swój przerażający, szkarłatny wzrok. – Nie bez powodu wkręciłam Cię w tematykę wampirów. Może byśmy się przeszły?
               Zmarszczyłam nos – zawsze tak robiłam, gdy czegoś nie rozumiałam – i zamyśliłam się. Owszem, wiele cech wampirzych pasowało do Lory, ale ona nie może być wampirem! Krwiopijcy wcale nie istnieją! Na świecie nie ma żadnych wampirów, wilkołaków, wróżek, elfów, skrzatów… Otworzyłam drzwiczki samochodu i ruszyłam przed siebie.
               Nie bałam się. Wiedziałam, że Lora nie zrobi mi niczego złego.  Spojrzałam na nią i zauważyłam na jej twarzy zakłopotanie. Jej długie włosy powiewały na wietrze i mimo że ja byłam opatulona w grubą bluzę, to ona szła w krótkim rękawie.
-Więc co chciałaś mi powiedzieć?
               Byłyśmy w środku lasu, same. Jeśli teraz rzuci mi się do szyi nikt mnie nie uratuje. Będę mogła piszczeć, kwiczeć, płakać i krzyczeć – ale w zasięgu przynajmniej 15 kilometrów nie ma ani jednej osoby, która byłaby w stanie mi pomóc. A ja, bezsilna istotka o słabo rozwiniętych umiejętnościach fizycznych, mogłam sobie co najwyżej pierdnąć.
- Jak już mówiłam, nie bez powodu wkręciłam Cię w tematykę wampirów. „Nic się nie dzieje bez przyczyny” – jak to powiedział John Locke. Wiedziałam, że Cię to zainteresuje. W końcu miałaś przy swoim boku nową, intrygującą przyjaciółkę, do której tak wiele cech wampirzych pasuje. Chciałaś dowiedzieć się jak najwięcej i może nawet sama o tym nie wiesz, ale czytając książki i oglądając te wszystkie filmy nieświadomie szukałaś cech i sytuacji związanych ze mną. – zatrzymała się i oparła ciało o drzewo. Stanęłam przed nią i uważnie ją obserwowałam. – Jestem wampirem.
               Nastąpiła cisza. Może i od jakiś 10 minut spodziewałam się, że to właśnie usłyszę, jednak i tak mnie to zdziwiło i zaskoczyło. Zaśmiałam się pod nosem, wsadziłam ręce do kieszeni i przekrzywiłam głowę. To mi się skojarzyło z jakąś terapią małżeńską, gdzie jeden małżonek musi wyznać drugiemu rzeczy, które przed sobą ukrywali.
- Tak? To udowodnij. – nienawidzę w sobie tej ciekawskiej i potrzebującej wszystko wiedzieć natury.
- Nie wiem czy chcesz…
- Chcę. – przerwałam jej buntowniczym tonem i zaraz tego pożałowałam, ale niestety po raz tysięczny pierwszy stwierdziłam, że czasu się cofnąć nie da.
               Lora w ciągu niecałej sekundy zdążyła zniknąć i pojawić się zaraz koło mnie. W ręce trzymała jakiegoś malusieńkiego kasztana i miała na sobie bluzę, którą zostawiła w samochodzie. Starałam się odnotować w pamięci czy przypadkiem nie miała jej, kiedy stwierdziłam że chcę dowodu… rzeczowego? Spojrzałam jej prosto w oczy i się przeraziłam. Tak po prostu. Dlaczego? To jest przezabawne, ale od tego wszystkiego bardziej przeraziło mnie to, że jej oczy były teraz… zielone. Nie były już tak dziwnie szkarłatne. A to znaczy, że…
- Ile sekund naliczyłaś? – zapytała głosem, brzmiącym jakby była w głębokiej depresji od kilkunastu lat.
- Tak szczerze to ledwo co zdążyłam mrugnąć oczami.
- Zdążyłam w tym czasie zabić małego ptaka, wziąć z samochodu bluzę i znaleźć wśród tych wszystkich liści – wskazała ręką dookoła siebie – tego oto malutkiego kasztana. Tobie znalezienie takiego kasztana zajęłoby około 3 sekund. Dojście do samochodu i powrót z bluzą około 10 minut. Na zabicie ptaka i napicie się jego krwi… Nie odważyłabyś się.
- Dlaczego mam Ci uwierzyć, że zabiłaś ptaka? – zapytałam, ale nie wiedziałam czemu. To było głupie. Przecież doskonale znałam odpowiedź zanim się jeszcze odezwała.
- Chryste! Dziewczyno, Ty jesteś niemożliwa! Właśnie na własne oczy zobaczyłaś coś teoretycznie niemożliwego, niewykonalnego. Teraz powinnaś zginąć, bo każdy człowiek, który zna naszą tajemnicę nie ma prawa żyć. A Ty chcesz dowodu na to, że zabiłam ptaka?! Oszalałaś?!
               Kilka niewinnych ptaszków podniosło się z drzew i odfrunęło, jakby wystraszyły się głosu mojej przyjaciółki.
               Przyjaciółki? Owszem. Nie zmieniłam o niej zdania przez to, kim jest. To jeszcze bardziej wzmocniło moją sympatię do niej. Mimo że jej celem jest wysysanie krwi z ludzi(bądź zwierząt, to muszę z nią dokładnie przedyskutować, bo jeśli gustuje w ludziach, to musimy ustalić pewne granice) to nie zrobiła mi krzywdy, wręcz odwrotnie. Pojawiła się, aby uratować mi tyłek. Tylko dlaczego? Tym powinnam się chyba teraz zająć.
- Okej, rozumiem. Wszystko rozumiem, oprócz jednego. Co mi niby grozi? Nie mam wrogów, moi rodzice również…
- I w tym miejscu możesz się zatrzymać. Tu się mylisz.

______________________________________________________

Dla osób, które interesują się fotografią lub po prostu lubią oglądać zdjęcia, polecam photobloga Oli, na którym można znaleźć mnóstwo przepięknych zdjęć jej autorstwa.

Brak komentarzy: