środa, 31 października 2012

...specjalny

Mała, czarnowłosa dziewczynka siedziała na huśtawce i wyglądała na naprawdę zmartwioną. Tak jakby jej kogoś brakowało… Być może była samotna? Co z jej rodzicami? Może pracują? Może nie mają czasu dla swojej małej kruszynki? Nagle postać wstała i podbiegła do jakiejś kobiety na ławce – wcześniej jej tam chyba nie było.
- Mamuś, chcem juź do domu. Nudzi mi się siamej.
- Kochanie, tłumaczyłam Ci że nie możesz teraz wrócić do domku.- głos kobiety był miły i przywodził na myśl anioła.
- A nie moziemy pobawić sie koło domku?
- Nie możemy.


              
               Było ciemno. Mimo, że zegarek pokazywał dopiero godzinę 18, na dworze panował mrok. Był koniec października. Konkretnie ostatni dzień października – Halloween. Mężczyzna, na oko 30-letni – szedł za rączkę z małą brązowowłosą dziewczynką i śmiał się bardzo głośno. Zresztą, dziewczynka też się śmiała. Wyglądali na szczęśliwych.
- Tatusiu, a dlaczego mamusia nie mogła pójść z nami po cukierki?
- Mamusia ma teraz ważnych gości. I nie mogła ich zostawić, wiesz kochanie?


               Przy stole w ciemnym pokoju, przy zasłoniętych oknach siedziało kilku mężczyzn. Na stole przed nimi leżało wiele dziwnych urządzeń, które mogłyby się kojarzyć z pistoletami i różnymi innymi sprzętami do popełniania okropnych zbrodni.
- Gdzie pańska córka? – zapytał starszy mężczyzna, który na pierwszy rzut oka mógł się kojarzyć z jakimś olbrzymem. Był stanowczo za bardzo wyrośnięty, a postawą przypominał zwierzę. Groźne zwierzę.
- Tak się złożyło, że razem z żoną pojechały do rodziny. W końcu jutro dzień Wszystkich Świętych. Należałoby odwiedzić groby.
- Ciekawe… Niewiele osób pamięta o tym święcie. Pańska żona jest chyba bardzo rodzinna. Zdaje się, że gdy ostatnim razem złożyliśmy panu wizytę pani Agnese wraz z Rose też była u rodziny.
- Zdaje się, że ostatnim razem odwiedziliście nas w Boże Narodzenie. To chyba dosyć normalna sprawa, że w te święta odwiedza się rodzinę. – mężczyzna, do którego należał ten głos wyglądał na wystraszonego.
- W takim razie czemu CIEBIE z nimi nie było? Igorze… Nie bawmy się w ciuciubabkę. Jeśli masz przed nami coś do ukrycia to wiesz, że i tak to odkryjemy. Nie jesteśmy idiotami. I nie płacimy Ci za oszustwo. Mamy również jakieś wymagania. Poza tym z tego co nam wiadomo ostatnio zaniechałeś swoją pracę. W ciągu ostatnich 4 lat nie wykonałeś ani jednego zadania.
- Chyba się nie zrozumieliśmy przy ostatnim spotkaniu. Urodziła mi się córka. Wychowanie jej wymaga dużo czasu. Zwłaszcza jeśli chcemy zdobyć kolejnego członka klubu. Nie mogę jej zostawić na kilka miesięcy i wyjechać.
               Mężczyzna przypominający olbrzyma wstał i stanął za Igorem. Wyglądał na wściekłego, ale starał się to ukryć. Nie wychodziło mu to zbyt dobrze. Pozostali trzej mężczyźni również wstali, jednak nie ruszyli się z miejsca. Wyglądało to tak, jakby ten największy był ich przywódcą.
- Igorze, znamy się wiele lat. Nie chciałbym Ci zrobić krzywdy. Zobaczymy się za kilkanaście miesięcy, może trochę dłużej. I chciałbym wreszcie poznać tą piękną panienkę ze zdjęcia. Za kilka lat pójdzie do szkoły. Chyba nie chciałbyś, abyśmy jej złożyli bardzo niemiłe spotkanie.

Przy stole w ciemnym pokoju, przy zasłoniętych oknach siedziało kilku mężczyzn – i jedna kobieta. Na stole przed nimi leżało wiele dziwnych urządzeń, które mogłyby się kojarzyć z pistoletami i różnymi innymi sprzętami do popełniania zbrodni.
- Gdzie tym razem musiał wyjechać Pański mąż z uroczą Verą? – zapytał starszy mężczyzna, który na pierwszy rzut oka mógł się kojarzyć z jakimś olbrzymem. Był stanowczo za bardzo wyrośnięty, a postawą przypominał zwierzę. Groźne zwierzę.
- Wyjechali już do rodziny - na Wszystkich Świętych. Niestety, nie mogłam pojechać razem z nimi, ponieważ dopiero skończyłam pracę.
- Ciekawe, ciekawe. – mężczyzna, do którego należał głos zaczął krążyć po pokoju. Podszedł do kominka i wziął ramkę ze zdjęciem. – Naprawdę, okaz piękności. Śliczne, długie brązowe włosy. Ogromne brązowe, prawie czarne oczy. Wygląda jak porcelanowa lalka, nie uważa Pani? – nie czekając na odpowiedź, dodał – Kojarzy mi się z naszymi wrogami. Sprawia wrażenie istoty, której nic się nie może stać. Musi mieć twardą skórę.
- Czy pan coś sugeruje?
               Mężczyzna podszedł do kobiety i kucnął przy niej. Miał krzaczaste brwi i jakąś poszarzałą skórę. Wyglądał naprawdę obleśnie.
- Giuseppino… Znamy się już tak długo. Mam do Ciebie ogromny szacunek. Ale nie lubię płacić ludziom, którzy coś ukrywają. Mam nadzieję, że jak następnym razem Cię odwiedzimy to będziemy mieć okazję wreszcie poznać malutką Verę. Może wtedy już nie będzie taka malutka. 

__________________________________________

Dla osób, które interesują się fotografią lub po prostu lubią oglądać zdjęcia, polecam photobloga Oli, na którym można znaleźć mnóstwo przepięknych zdjęć jej autorstwa.

1 komentarz:

Unknown pisze...

To jest genialne, serio. Masz pisać, pisać i jeszcze raz pisać. :)
Czekam na więcej bo strasznie mnie ciekawi o co chodzi z tą.. pracą? Chyba tak to można nazwać. :)