poniedziałek, 5 listopada 2012

...4

  
    Patrzyłam na nią przerażona i nie wiedziałam co się dzieje. Poczułam, że muszę się czegoś złapać i dobrze, że Lora jest nieziemsko – i to dosłownie – sprawna fizycznie, bo gdyby nie ona to chyba bym upadła na ziemię. 
    Czułam, że kręci mi się w głowie i nie wiedziałam co z tym zrobić. Starałam się odszukać w myślach jakieś wskazówki, cokolwiek. Nic. Pustka. A przecież mama tyle razy mi mówiła co mam robić, jeśli będzie mi słabo, jeśli coś mi się stanie, jeśli ktoś w moim otoczeniu będzie krwawił.
- Vera? – Lora miała bardzo zatroskany głos. – Wszystko w porządku? Co się dzieje?
    Popatrzyłam na nią i poczułam się lepiej. Bardzo dziwne uczucie – jakby nagle wszelkie negatywne emocje po prostu ze mnie wyfrunęły. Nigdy czegoś takiego jeszcze nie doznałam i szczerze mówiąc – zaczęłam zastanawiać się czy Lora nie ma jakiś jeszcze dziwnych zdolności.
- Jesteś pewna? – zapytałam i sama siebie zaskoczyłam moim głosem. Był jakiś taki… inny.
- Jestem pewna. Nie ma mowy o pomyłce. Co prawda mnie nie było przy tym, ale ogólnie Rosalie widziałam nie raz. Dla niej jestem bliską kuzynką. Bardzo bliską. Najbliższą. – Lora popatrzyła na mnie, a na jej twarzy ujrzałam coś jakby wstyd. 
- Stop, chwila. Czyli w pewnym sensie jej pilnowałaś? – coś mi tu nie pasowało.
- Tak.
- Więc kto mnie pilnował?
    Lora zamyśliła się. Wyglądała jakby zasnęła z zamkniętymi oczyma. Wiedziałam jednak, że nie zasnęła. Wampiry nie śpią. Na wampiry nie działa czosnek, ani krzyż. Ani woda święcona. To wszystko bajki. Wszystko, w co wierzyłam do tej pory okazało się jednym, wielkim kłamstwem.
- Jak sądzisz? – zapytała po dłuższej przerwie. Pokręciłam głową na znak, że nie mam pojęcia. – Twój bliski przyjaciel, który wyznał Ci miłość. Mimo że robił wszystko co miało doprowadzić do tego, żebyś nie daj Boże się w nim nie zakochała.
    Oparłam się o drzewo i zacisnęłam zęby. Miałam serdecznie dość tej sytuacji. Nie wierzyłam w to co się dzieje. Marcello, mój kochany Marcello. Przypomniałam sobie smak jest ust. Jego zapach. Jego zimne ciało. Nasze ostatnie spotkanie. Wstrząsnęły mną ciarki.
- Kim dla Ciebie jest Marcello? – zapytałam, nie będąc pewna czy chcę znać odpowiedź. Mój głos zabrzmiał trochę za bardzo nerwowo.
- Jako wampir jest dla mnie nikim. Przyjacielem. Jednak gdybyśmy byli ponownie ludźmi… Kuzynostwo. 3 stopnia chyba. – powiedziała patrząc na mnie podejrzliwie. – A dla Ciebie?
    Czułam, że rumienię się. Niestety – nigdy nie potrafiłam nad tym zapanować. Każde przedstawienie, każde publiczne przemówienie, każde zabranie głosu w towarzystwie. Dobrze, że ktoś mądry wymyślił coś takiego jak puder. Zdecydowanie mój najlepszy przyjaciel.
    Ale wracając do Marcella. Co mam jej powiedzieć? Że podczas ostatniego spotkania się przespaliśmy? Że straciłam dziewictwo z chłopakiem, do którego – jak sądziłam – nic nie czułam? Że chłopak, który najwidoczniej nie powinien nawet mnie przytulać – kochał się ze mną i to nie po to, aby mnie wykorzystać do napicia się krwi?
    - Nie potrafię Ci odpowiedzieć na to pytanie. – powiedziałam pod nosem. Czułam się jak jakaś totalna szmata.
- Zakochałaś się w nim.
- Nie wiem.
- Widzę.
- Nic nie widzisz.
- Ale…
- PRZESPAŁAM SIĘ Z NIM! PASUJE? CIESZYSZ SIĘ?! NIE UDAWAJ, ŻE SIĘ NIE DOMYŚLIŁAŚ! – nie poznawałam sama siebie. Nigdy do nikogo nie krzyczałam. Nigdy. I naprawdę nie wiedziałam, skąd pojawiło się we mnie nagle tyle złości.
- Ale to jest teoretycznie i praktycznie nie możliwe. – Lora zaśmiała się. – My, wampiry, nie możemy wytrzymać czasami siedząc w jednym pomieszczeniu z kilkoma ludźmi. A podczas… - urwała i przygryzła wargę.  - … seksu – spojrzała na mnie – tracimy zmysły. Nie wiemy co się dzieje. Tak, jakbyśmy byli w transie. Już pomijając to, że nie wytrzymałby i by Ci wyssał całą krew to przecież by Cię zgniótł! – Lora ponownie się zaśmiała. – Każdy wampir waży mniej więcej tyle co 2 przeciętne samochody.
- Przecież sobie tego nie wymyśliłam.
- Jesteś pewna?

    Od dwóch godzin jechałyśmy w ciszy. Ani ona, ani ja się nie odzywałyśmy. W radiu leciało teraz „Call Me Maybe”, ja myślałam o tym wszystkim co się dzieje, a ona? Ona zapewne myślała o tym czy to możliwe, że wampir przespał się z człowiekiem, który nadal żyje.
    Mnie nie obchodziło czy to możliwe czy nie. Zastanawiały mnie słowa Lory. „Żebyś nie daj Boże się w nim nie zakochała”. Dlaczego? Co by to zmieniło? Rozumiem, że to dla mnie bardzo niebezpieczne. Jednak przez tyle czasu byliśmy tak blisko siebie. Tyle przygód razem przeżyliśmy. Znamy o sobie każdy szczegół. To znaczy… Teraz już znamy KAŻDY szczegół. I nigdy nic mi się nie stało. Gdyby tylko potrafił zachować tajemnicę – nikt by się nie dowiedział, że wiem o nich. No bo ja bym nie wygadała, nigdy.
    Mama zawsze mi mówiła, że kiedy wychodzę z Marcellem to jest najspokojniejszą osobą na świecie, ponieważ głęboko wierzy, że nic mi się przy nim nie stanie. I tak właśnie zawsze było. Więc o co chodzi? Co by zmieniło to, że bylibyśmy razem?
    Czasem wydawało mi się, że moja mama i Marcello mają przede mną jakieś tajemnice. Często bywało tak, że wychodziłam tylko na chwilę do toalety, a on schodził na dół i rozmawiał o czymś z moją rodzicielką – zazwyczaj przyciszonym głosem. Więc jeśli moja mama znała jego sekret i nadal żyła – to co ze mną?
- Lora, a czy… moja… - przygryzłam wargę. Nie mogłam, nie wydusiłabym z siebie tego słowa. – Czy Rosalia…
- Czy Rosalia o nas wie? Nie wiem. Zależy czy Marcello już jej powiedział, czy nie. Ale najprawdopodobniej tak. I najprawdopodobniej znosi katusze, bo chce uciec. Bo nie wie co robić, bo tato jej nie powiedział jak powinna zachować się w takiej sytuacji.
- No właśnie, tato! Nasi rodzice! Kim są nasi rodzice? – miałam tyle pytań, że nie wiedziałam od czego zacząć.
- Kim? Twoja mama to Twoja mama, a Twój tato to nie Twój tato. Tato, którego od 16 lat uważasz za tatę to mężczyzna, który wie tylko tyle, że mama go nie kocha i że nie jesteś jego córką. Twoim biologicznym ojcem, jest ojciec który mieszka z Rose, a matka którą ona uważa za matkę, nie jest jej matką. To chyba odrobinę skomplikowanie brzmi. – Lora powiedziała to wszystko na jednym wydechu i teraz głęboko zaczerpnęła powietrza. To wszystko tak nieprawdziwie wygląda.
- Masz rację, tylko odrobinę. – ponieważ zaczynało się robić ciemno, a ja już nie dawałam rady powstrzymać się przed zaśnięciem, postanowiłam że resztę pytań odłożę na jutro.
Zbyt długo nie musiałam walczyć ze snem. Miałam wrażenie, że zasnęłam jak tylko zamknęłam oczy. Śniło mi się mnóstwo dziwnych rzeczy. Śnił mi się wujek Igor, moja mama. I Marcello. Marcello ze mną.

_____________________________


Dla osób, które interesują się fotografią lub po prostu lubią oglądać zdjęcia, polecam photobloga Oli, na którym można znaleźć mnóstwo przepięknych zdjęć jej autorstwa.

1 komentarz:

Unknown pisze...

Nie wiem czemu, ale czytając to cały czas się uśmiechałam. Miłe uczucie :)
A rozdział jak zwykle genialny, chyba nie muszę mówić, że masz pisać kolejny, prawda? :D