Minęło niecałe 5 minut, a ja już miałam dosyć ciszy. Nie
lubiłam milczeć, a już w szczególności jak wiedziałam, że ktoś koło mnie ma o
coś żal. Niestety – nie lubiłam również się narzucać i przepraszać chłopaków. A
to drugie było silniejsze.
Oparłam
głowę o szybę i myślałam o wszystkim co się dzieje. Tęskniłam już za tatą, za
Olivią, za swoim pokojem i za słuchawkami.
Za moim malutkim i słodziutkim Ferdkiem* i za Dexterem*. Do oczu
napłynęły mi łzy, ale nie pozwoliłam im się nawarstwiać. Opuściłam powieki i
głośno zaczerpnęłam powietrza.
- Przepraszam.
Gwałtownie
otworzyłam oczy i popatrzyłam na Marcella. Nie zaskoczyło mnie to, że się
odezwał. Wiedziałam, że prędzej czy później przeproszę ja jego albo on mnie.
Zdziwił mnie natomiast ton jego głosu. Czyżby za czymś tęsknił? A może to był
ból?
- Ja też.
- Rose, nie. Nie przepraszaj. Nie masz za co. Należą Ci się
wyjaśnienia. Nie mogę wymagać od Ciebie, żebyś traktowała to wszystko na
poważnie, skoro nie wiesz konkretnie CO masz traktować na poważnie. Masz rację.
Masz prawo na rozmowę z ojcem. – zjechał na pobocze i wyciągnął z kieszeni
telefon.
Patrzyłam
na niego oszołomiona i nie wiedziałam co robić. Czy mam brać telefon i dzwonić,
czy go ucałować, czy płakać ze szczęścia, czy się bać. W końcu postanowiłam, że
najpierw zadzwonię do taty. Tak bardzo za nim tęskniłam.
Wystukałam
numer do niego i wsłuchałam się w sygnał. I nagle usłyszałam ten głos. Mój
kochany głos.
- Halo? Marcello?
W oczach
pojawiły mi się łzy, a w gardle urosła ogromna gula. Nie byłam w stanie wydusić
z siebie żadnego słowa. Czyli mój tato naprawdę zna Marcella. Naprawdę coś mi
grozi. I to wszystko nie jest jednym wielkim kłamstwem.
- Tato? – szepnęłam w końcu.
- Rose! Rose, jak dobrze że dzwonisz. Czy wszystko w
porządku? Czy już wiesz co się dzieje? Gdzie jesteście? – nigdy nie słyszałam,
żeby tato był tak zdenerwowany. Zawsze mówił, że co by się nie działo – nie
warto się denerwować. Kolejna rzecz, która pokazuje w jak zakłamanym świecie
żyłam przez ostatnie 16 lat.
- Tato. Spokojnie. Żyję i nic mi nie jest. Fizycznie nic mi
nie jest. Psychicznie – trochę gorzej. Tato, co się dzieje? O co w tym
wszystkim chodzi? Dlaczego przez tyle lat mi nie powiedziałeś o istnieniu
wampirów? Co ja mam robić?
- Córeczko… - słyszałam już kiedyś ten głos. Miałam wtedy 10
lat i spytałam taty dlaczego nie mogę mieć siostry. – To nie jest rozmowa na
telefon. Nie możemy za długo rozmawiać. Marcello wszystko Ci wyjaśni. Nie martw
się, jesteś z nim bezpieczna. Kocham Cię. Nie rób żadnych głupstw.
Turyry.
Spojrzałam
na ekranik telefonu. „Połączenie zostało przerwane”. Super. Naprawdę ekstra. Wszystkiego
się dowiedziałam, tato wszystko mi wyjaśnił. Zero nieścisłości. No po prostu
ekstra! Wytarłam kilka łez z policzków i wzięłam głęboki oddech. Nadal
trzymałam się postanowienia: Nie mazać się.
- Rose? Wszystko okej? – usłyszałam cichy szept dochodzący z
siedzenia obok.
Nie
miałam ochoty mu odpowiadać. Wziął się niewiadomo skąd, jest niewiadomo kim i
wie o mnie niewiadomo co. Nie chciałam z nim rozmawiać. Bałam się go i już nie
potrafiłam dłużej tego przed nim – a tym bardziej przed sobą - ukrywać.
Poza tym
wkurzał mnie. Nie mogłam się przy nim skupić, ciągle rozpraszał moją uwagę. I w
ogóle uważał się za niewiadomo kogo. Był okropny. Serio. Miałam go już dość.
Oparłam głowę o szybę i zamknęłam oczy. Postanowiłam się zbuntować i z nim nie
rozmawiać. Koniec. Nie ma tego dobrego.
- No już nie udawaj takiej obrażonej księżniczki. Przestań.
W końcu musisz ze mną zacząć rozmawiać. Muszę Ci wszystko wyjaśnić, musimy
ustalić mnóstwo rzeczy. Za niedługo dołączą do nas Lora i Vera. Nie możesz tak
po prostu udawać, że nie chcesz ze mną rozmawiać.
Popatrzyłam
na niego. Był blisko mnie i patrzył mi ciągle w oczy. Czułam się dziwnie.
Bardzo dziwnie. Miałam ochotę rzucić się na jego usta. Nie mogłam się
powstrzymać. Nie wiem czy to tylko moja wyobraźnia, czy rzeczywistość naprawdę
jednak potrafi być tak piękna – ale przybliżył się do mnie.
- Przepraszam.
Pokręciłam
głową i zamknęłam oczy. NIE! Nie mogę tak na niego patrzeć. Nie mogę się w nim
zakochać. Ani on we mnie. On jest wampirem. Może mnie zjeść. Nie, nie i jeszcze
raz NIE! Otworzyłam oczy i zakręciło mi się w głowie. Był tak blisko…
- Rose, naprawdę przepraszam że się na Ciebie wkurzyłem. I
że namieszałem Ci w życiu.
Nie
wytrzymałam. Przysunęłam się do niego i pocałowałam go. Pocałowałam! A on? Co
on zrobił?! Zamiast mnie odepchnąć to odwzajemnił ten pocałunek. Tak
odwzajemnił jak nikt inny!
Po moim ciele rozpłynęło się ciepło. Przeszły
mnie ciarki. Było mi przyjemnie, bardzo przyjemnie. Poczułam jego ręce na
swoich plecach. Przycisnął mnie do siebie. Było wspaniale…
I nagle wszystko ustąpiło…
- Co Ty wyprawiasz?! – krzyknął.
Patrzyłam
na niego przerażona, poniżona i wszystko na raz. Co JA wyprawiam?! A on to co?!
Aniołek? Przez dobre kilkanaście sekund odwzajemniał mój pocałunek. I teraz
nagle chce zwalić całą winę na mnie?!
- Ile lat musiałeś ćwiczyć, żeby tak dobrze całować? – o
nie. Nie wierzę, że to powiedziałam na głos.
Marcello
popatrzył na mnie jakbym była zjawą i myślałam, że zaraz się na mnie rzuci.
Oczywiście żeby mnie zabić. I chyba nawet miał taki zamiar. Ale nagle wybuchnął
śmiechem. Jak już się przekonałam że nie mam się o co martwić, dołączyłam do
niego. Oparłam się o fotel i śmiałam się. Tak, jak nie śmiałam się od dawna.
- No Tobie to jeszcze trochę zajmie… Policzmy… - udał, że w
myślach coś dodaje i odejmuje – No około 100 lat i będziesz tak świetna jak ja.
- A co, jeśli nie będę miała na kim ćwiczyć? – popatrzyłam
na niego i zobaczyłam jego niepewną minę. Jakby coś rozważał, jakby sobie coś
przypominał. Oboje spoważnieliśmy.
- Taka dziewczyna na pewno znajdzie kogoś, kto będzie mógł z
nią ćwiczyć pocałunki do śmierci. – powiedział i włączył gaz.
Zamyśliłam
się i wspomniałam smak jego ust. To było wspaniałe. Tylko czego mam się teraz
po nim spodziewać? Czego oczekiwać? Jak to będzie wyglądać? Tym bardziej, że
nie będziemy sami. Lora i Vera do nas… LORA I VERA?! Jedyną Lorą, którą znam
jest moja kuzynka mieszkająca naprzeciwko mnie.
- Marcello… Kim jest Lora i Vera? – zapytałam, starając się
żeby mój głos nie zabrzmiał zbyt nerwowo. Modliłam się w duchu, żeby to nie
były kolejne dwa wampiry.
Chłopak
spojrzał na mnie z przerażeniem w oczach. Wyglądał jakby nie wiedział co ma
robić. Był zmieszany. Zmarszczył brwi i mocniej zacisnął dłonie na kierownicy.
I w końcu się odezwał.
- Vera… - popatrzył na mnie i właśnie wtedy poczułam, że on
nie należy do mnie. Nie należy i nigdy nie będzie należał. Nigdy nie powtórzy
się nasz pocałunek. Nigdy nie poczuję jego dłoni w swojej. Nigdy nie usłyszę
„Kocham Cię” z jego ust. Nigdy. On należy do innej dziewczyny. Ani ten
pocałunek, ani przypadkowy pocałunek na imprezie nic nie znaczył. – Vera to
Twoja siostra.
Słucham?!
Kim jest Vera?! To są chyba jakieś żarty. Ja nie mam żadnej siostry!
- Tak, Vera to Twoja siostra. Bliźniaczka tak konkretniej. A
Lora się nią opiekuje, tak jak ja Tobą. Lorę już znasz, a Verę czas najwyższy
poznać.
Patrzyłam
na niego jak na wariata. Nie dość, że po 16 latach życia dowiaduję się że mam
siostrę, siostrę bliźniaczkę, to okazuje się ze chłopak w którym najwidoczniej
się zakochałam, jest z moją nieznajomą siostrą bliźniaczką. Poza tym moja
kuzynka, którą kocham nad życie, opiekuje się moją siostrą bliźniaczką i
najwidoczniej jest wampirem. Nie. Tego już za wiele.
- Zatrzymaj się.
- Ale Rose…
- Powiedziałam chyba coś. Zatrzymaj się. Nie wytrzymam w tym
samochodzie ani chwili dłużej.
______________________________
*Fredek - miś Rose
*Dexter - pies Rose
______________________________
*Dexter - pies Rose
______________________________
Dla osób, które interesują się fotografią lub po prostu lubią oglądać
zdjęcia, polecam photobloga Oli, na którym można znaleźć mnóstwo
przepięknych zdjęć jej autorstwa.
1 komentarz:
Jesteś lepsza od Stephenie Meyer xD Uwielbiam twoje opowiadanie <3
Prześlij komentarz